środa, 31 grudnia 2014

Rozdział XV - Szlaban


Obudziłam się koło piątej, gdy mama wychodziła do pracy i nie mogłam już zasnąć. Czułam się już dużo lepiej. Wstałam i zapaliłam światło, by jego blask pomagał mi szwendać się po całkiem pustym mieszkaniu. Odkąd siostra jest na studiach, tato pracuje w Holandii, a mama ma pierwszą zmianę w fabryce pasty do zębów, każdy poranek spędzam samotnie i bardzo dobrze mi z tym.

Na śniadanie usmażyłam sobie naleśniki. Posmarowałam je starannie dżemorem – każdego innym smakiem – i nie tracąc czasu na delektowanie się swoim ulubionym daniem śniadaniowym wszamałam wszystkie trzy raptem w dwie minuty.
Ubrałam się w ulubione ciuchy i wyszłam z domu. Po drodze powróciłam myślami do Aleksandra. Miałam nadzieję, że może dzisiaj w końcu przeżyjemy swój pierwszy pocałunek. Byłam na tyle zdesperowana, że postanowiłam nie czekać na to aż on to zrobi pierwszy, bo na to się nie zanosi. Zdałam sobie sprawę, że muszę sama to zrobić. I tym razem nawet brak oficjalnego rozstania nie będzie już dla mnie żadną siłą wstrzymującą mnie od tego posunięcia. Od zasmakowania jego czerwonych jak cegła usteczek. Dziś niestety do tego nie dojdzie, a to dlatego, że jest jednym z tych, którzy pojechali na lotnisko po Greków z wymiany. Jak dobrze pójdzie, to poznam jutro jego Greka. Mam nadzieję, że mnie polubi. Wpadłam przy okazji na niezły pomysł. Może powinnam zasugerować mu delikatnie żeby wpłynął na Olusia i dodał mu odwagi? Rozważę to. Mam nadzieję, że jego poziom angielskiego będzie dostateczny by się porozumieć z nami.
Musiałam być na dwóch pierwszych lekcjach, ale przed trzecią poszłam do gabinetu pani Zosi. Tam siedział już Kacper. Na mój widok uśmiechnął się, zdjął plecak z kanapy, zachęcając tym samym bym usiadła przy nim. Rzuciłam więc swój znoszony już plecak na fotel i usiadłam przy swoim dostawcy ładowarek. Pani Zosia ucieszyła się na mój widok nawet bardziej. Podbiegła i przytuliła mnie, a ja usiadłam tam gdzie sobie to zaplanowałam i wsłuchałam się w pytania nauczycielki.
- Cóż za niespodzianka? Co cię tu przywiodło Sandro? Jak się czujesz?
- Dobrze się czuję – odpowiedziałam, co było zgodne z prawdą.
- To dobrze – powiedział Kacper – cieszę się, że już jest lepiej.
- A coś się stało? - zapytała pani Zosia.
- Nic takiego, to tylko chwilowe było – odpowiedziałam.
- Tak w ogóle to jak to się stało, że wy się znacie?
Teraz właściwie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Faktycznie, widziała nas już wtedy, gdy Weronika chowała przed nią papierosa.
- Całkiem niedawno się poznaliśmy – odparł, wyręczając mnie – mieszkamy koło siebie, mamy wspólnych znajomych. Trochę zainteresowań nas łączy...
- Rzucanie ładowarką – odpowiedziałam lekko chichocząc.
- I foliowymi kulkami – dodał, a pani Zosia uśmiechnęła się, zastanawiając się zapewne o co nam chodzi.
Chciałam zapytać go co on tam robił, jednak nie zdążyłam, bo dopił herbatkę i prędko się zebrał by dołączyć do klasy przed dzwonkiem. Zalałam sobie herbatkę, odmówiłam posłodzenia i zaczęłam chuchać by szybciej wystygła.
- Więc co cię tu sprowadza, moja droga? - zapytała mocno uśmiechnięta jak zawsze.
- Ciekawość – odpowiedziałam – ale nie tylko. Może to zabrzmi egoistycznie, ale chciałabym porozmawiać o sobie.
- Może egoistyczne, ale bardzo zdrowe. Dziewczyny tu zazwyczaj przychodzą, żeby poplotkować o innych. Ty zaś jak rozumiem brzydzisz się plotkarstwem i uważasz je za coś nieprzyzwoitego. Coś co nie przystoi w towarzystwie.
Cóż... myliła się. Okazuje się, że jednak nie zna mnie tak dobrze jak jej się wydaje. Uwielbiam plotkować. Co więcej, po to tu właśnie przyszłam. Sama powiedziałam, że przywiodła mnie tu ciekawość. Dodałam jednak tę wstawkę o sobie, bo przecież chcę znaleźć sposób na rzucenie swojego chłopaka, ale zwyczajnie nie mam na to czasu. To znaczy on nie ma czasu na przeprowadzenie zerwania, a ja na obmyślenie.
- Jak ci się układa z Michałem? - zapytała, bo przecież chciała rozpocząć pogawędkę o mnie. I zadała naprawdę celne pytanie, na które odrzekłam:
- Ja właśnie w tej sprawie.
- Czyli coś wam się nie układa? - podpytała, lecz nim zdołałam przetrawić te słowa, ktoś zapukał do drzwi. Pani Zosia delikatnie dała do zrozumienia osobie z korytarza, że ma teraz ważną rozmowę i nie może przyjąć więcej osób. Wtem do mych uszu dotarł znany mi doskonale głos mojej siostrzyczki, która przyjęła do wiadomości, że musi odejść, co na pewno mocno ją poddenerwowało. Nie lubiła gdy coś nie toczyło się po jej myśli. Zawsze pragnęła, by wszyscy dookoła dostosowywali się do jej planów i kaprysów.
- Ale Weronika może wejść – rzekłam podchodząc do drzwi – umówiłyśmy się, że razem do pani przyjdziemy. Już się bałam, że nie przyjdziesz – dodałam, gdy rzucała mi się na szyję.
Cieszyłam się, że siostrzyczka wesprze mnie w tej trudnej rozmowie. Nie potrafiłam nawet dokładnie sprecyzować na czym polega mój problem. Może ona mnie wyręczy i poprowadzi dialog za mnie. Głupio mi też o tym mówić. Boję się, że zaraz cała szkoła będzie o tym mówiła. Albo co gorsza, że mnie obwinią za rozpad tego związku. A to przecież to on jest tym złym, a ja tą pokrzywdzoną – przynajmniej ja tak to odbieram.
- Więc co ciebie tu sprowadza Weronisiu?
- Zakochałam się. Tym razem na serio.
Ach dobrze wiedzieć! Moja najlepsza przyjaciółka się zakochuje i choć dowiaduję się o tym zapewne jako pierwsza, to jednak czuję jakbym jedynie podsłuchiwała ich rozmowę.
- A można wiedzieć w kim?
- No właśnie nie można, bo to jest tajemnica. Sandra może wiedzieć o wszystkim, bo my sobie mówimy o wszystkim. Nie mamy przed sobą tajemnic.
„Doprawdy?” - pomyślałam sobie. Chciałabyś wiedzieć chociaż ćwierć tego, co jest pomiędzy mną a Aleksandrem, Ja natomiast od kilku dni staram się poznać prawdę o jej relacjach z Kamilem i z Olkiem. Nie wierzę, że nic tam nie było. Zwłaszcza, że z tym drugim prawie się całowała!
- W czym jest kłopot? On jest zajęty? Czy może jest za stary albo uważasz że jest zbyt fajny i nie masz u niego szans? Nie przejmuj się, często ludzie popadają w kompleksy, choć nie powinni.
- Nie, nie. Ten etap mam już za sobą. Teraz nie użalam się nad swoją brzydotą, wręcz przeciwnie, eksponuję i podkreślam swoje naturalne piękno. I doceniam je przede wszystkim.
- I bardzo, bardzo dobrze, kochana. Naprawdę cieszę się z tej przemiany jaka w tobie zaszła przez ostatnie kilka miesięcy. Myślę, że w końcu dojrzałaś do tego, żeby być w związku. Zasłużyłaś na wspaniałego chłopaka. Znam takich, którzy poświęciliby sporo dla takiej dziewczyny jak ty.
- Ma pani kogoś konkretnego na myśli?
- Tak, u mnie w gabinecie bywają tu tacy. Jeden dzisiaj siedział dokładnie tam, gdzie jesteś w tej chwili ty.
Na pewno chodziło o Kacpra. Mogłam się tego domyślić. Tylko teraz trzeba się dowiedzieć, czy moja siostra odwzajemnia to uczucie, czy może woli mojego Olusia albo jeszcze kogoś innego. Niestety przez kolejny kwadrans słuchałam relacji z ostatniej osiemnastki. Muszę przyznać, że choć byłam na tej imprezie, to dowiedziałam się przez te parę minut wielu rzeczy, których sobie nawet nie wyobrażałam. Aż dziw bierze, że ich nie pamiętam, choć przecież też tam byłam. Mam wrażenie, że Wercia nieco koloryzowała.
- A Sandra wyrywała gimbusów.
- Co? Jak to? - zapytałam zbulwersowana, uśmiechając się do pani Zosi.
- Tego Klimka. Tam w lesie iskrzyło między wami ewidentnie. Jakieś śmichy chichy i włażenie na drzewa. Dobrze, że cię ściągnął z tego drzewa, bo jeszcze byś spadła i byś się połamała. Byłaś nieźle wstawiona, mogło ci się coś stać.
- Wchodziłam na drzewo? - zapytałam, bo nic takiego nie pamiętam, a nie przypominam sobie również, by Klimek o tym wspominał wczoraj o poranku.
- Tak, ale...
- A to przecież ty kleiłaś się do Oliwiera! - wytknęłam jej dumnie – a więc to w nim się zakochałaś?
- Nie, Soniu, temat Oliwiera poruszymy później, wyjaśnię ci wszystko.
- Czekam z niecierpliwością – odpowiedziałam z wyrzutem w głosie. Trudno mi było powstrzymać złość na siostrę, spowodowaną wieloma czynnikami: sekretami, kłamstwami, a teraz również tym, że wgryzła się w moją sesję z psychologiem a właściwie to ją zakończyła na samym jej początku.
- Dziewczyny, nie kłóćcie się o chłopaków. Widzę, że te Klimki i Oliwiery to nic poważnego i że nie ma co się nad nimi dłużej rozwodzić. Sandra jest w szczęśliwym związku z fajnym chłopakiem od ponad pół roku, a Weronika jest skoncentrowana na jednym, w którym jest zakochana platonicznie.
- Fajnym? - zapytała zszokowana moja siostrzyczka – pani uważa, że Michał jest fajny? Przecież to pajac. Nikt go nie lubi.
- Jest sympatyczny. Ma kolegów, nigdy go nie widzę samego na korytarzu – broniła swojej opinii Zośka – i gdy jest przy kolegach, to ewidentnie widać, że to oni lgną do niego, a nie jest tak, że to on snuje się za nimi jak smród.
- Oni lgną do jego kasy. Ewentualnie są zapatrzeni w jego fałszywą pewność siebie i obcesowość.
W tej chwili Weronika zaimponowała mi nie tylko znajomością takiego słownictwa, ale również tym, że trafniej oceniła sytuację. To ona moim zdaniem dokonała trafniejszej charakterystyki mojego chłopaka. To pokazuje, że dyplom to nie wszystko. Do ludzi trzeba mieć nosa. Nie wiem jak to nazwać, ale z pewnością z takim darem do analizowania relacji międzyludzkich trzeba się narodzić. Żadne studia ani lata pracy w szkole tego nie wyuczą, gdy się nie ma predyspozycji. A takie ma właśnie uczennica klasy 2d, siedząca na beżowej kanapie po mojej lewicy.
- A ty co o tym sądzisz, Sandro? Znasz go chyba najlepiej z naszej trójki.
- Zdecydowanie. Powiem więcej – znam go najlepiej z całej szkoły. I mogę się obiema rękami podpisać pod słowami Werki. Mogłabym dodać jeszcze, że nie dba o siebie, bo miewa czasem za długie paznokcie i nieświeży oddech.
- Ale każdemu się może zdarzyć. Zwróć mu uwagę raz drugi i trzeci to może będzie zwracał na to uwagę. Bo on naprawdę jest zadbany przecież. Dobrze się ubiera, ma dobrą fryzurę, uprawia sport, dba o siebie. Tylko może czasami nie zwróci uwagi na jakiś drobny szczegół. Przy okazji możesz mu przypomnieć też o paznokciach u nóg, bo o tych łatwiej zapomnieć. Ponadto... to może zostawię sobie na następny raz.
- Ale proszę powiedzieć – wyrwała się moja siostra.
- Myślę, że to jest dość intymne i wolałabym jednak, żebyś przy tym nie była.
- Nie ma problemu, my nie mamy przed sobą tajemnic – rzekłam z uśmiechem.
- Masz rację, nie ma problemu. Mogę wyjść, bo i tak zaraz będzie dzwonek. Niech pani dobrze doradzi Sandrze, ona jest teraz w bardzo ważnym momencie swojego życia i nie może popełnić błędu.
Weronika ponownie postawiła trafną diagnozę. Ona nawet nie wie jak bardzo ten moment jest dla mnie ważny. Dzieje się sporo w moim życiu, a działoby się z pewnością więcej w nadchodzącym tygodniu, gdyby nie szlabany od matki. Mam nadzieję, że mimo tych zakazów uda mi się poznać Greków i spędzić trochę czasu z Olusiem. Po tym jak wyszła, pani Zosia upewniła się, że nie ma jej za drzwiami i nie podsłuchuje i przypomniała mi o dostatecznie już schłodzonej herbacie owocowej.
- Posłuchaj, nie możesz tak wierzyć we wszystko co mówi Weronika. Jeśli uważasz, że nie wchodziłaś na to drzewo, to może faktycznie to zmyśliła.
- A niby czemu miałaby to wymyślić?
- Po to, żeby cię skompromitować, poniżyć. Ale nie przede mną, czy przed szkołą, tylko przed tobą samą. Ona nie chce by ktoś inny o tym wiedział, bo wtedy i z niej by się śmiano. Powiedziała to tylko tobie. A zresztą, nie o tym chciałam mówić. Miałam raczej na myśli jej opinię o Michale. Wiem, że jej nie podzielasz, inaczej byś się w nim nie zakochała.
- Byłam zauroczona jego fizycznością, to wszystko – odpowiedziałam – teraz wiem, że wcale nie byłam w nim zakochana i błędem było to, że tak walczyłam o ten związek. Gdy tylko to wywalczyłam, zdałam sobie sprawę, że nie było warto, ale łudziłam się, że on się poprawi.
- A mówiłaś co ci nie pasuje? Może gdyby wiedział, to by poprawił to z czym są kłopoty...
- Trochę mówiłam. Wiem że za mało mówiłam i wiem, że za rzadko. Ale nie chciałam też wychodzić na zołzę. On za to na nią wychodził. Trudno, taki już los rozpieszczonego jedynaka.
Pani Zosia zrobiła wymowną minę, a ja rzuciwszy jeszcze kilka krytycznych uwag nie dostałam żadnej konkretnej wskazówki i wyszłam po dzwonku, by w trakcie przerwy odnaleźć swojego chłopaka. Udało mi się na dwie minuty przed dzwonkiem. Uśmiechnął się i rzekł.
- Nie pisałaś wczoraj. Coś się stało?
- Odpisałam ci przecież „hej”.
- Trochę mało.
- Tak, masz rację. Mam karę na wszystko, bo wypiłam na imprezie i wróciłam dopiero po ósmej.
- Byłaś na jakiejś imprezie? Ty, klasowa kujonka? - zapytał drwiąco.
- Tak, byłyśmy z koleżankami na osiemnastce.
- Czekaj, byłaś na osiemnastce Olszewskiego?
- Tak, a czemu pytasz? - odpowiedziałam, choć po chwili zdałam sobie sprawę, że nie wiem właściwie czy tak miał na nazwisko solenizant.
- Sprawdzam cię. Olszewski robi osiemnastkę z Patrykiem za miesiąc.
- Oż ty gnojku... - odparłam robiąc wściekłą minę – nie wiem czyja to była osiemnastka. Poszłam tam tylko po to, żeby śledzić Weronikę – tłumaczyłam się poniekąd mówiąc prawdę.
- Szlachetne z twojej strony. I śledziłaś całą noc?
- Niezupełnie. Ale to nie ma znaczenia.
- Było warto? - zapytał gładząc mnie po ramieniu, na co ja odruchowo klepnęłam go w dłoń i odsunęłam się w tył.
- Aha, spoko – rzekł w reakcji na mój odruch – fajnie, że mi mówisz, że chodzisz na jakieś imprezy. Ja ci zawsze mówię i nawet cię na nie zabieram.
- A na tych imprezach masz na mnie wyjebane. Zresztą nie zawsze mnie zabierasz.
- Jak to?
- A w lutym? Przed walentynkami?
- Wtedy przecież nie mogłaś, bo byłaś w górach z siostrą.
Dodam tylko, że chodzi mu o rodzoną siostrę, bo Weroniki wówczas nie znałam.
- Faktycznie – odpowiedziałam skruszona – ale to cię nie usprawiedliwia. Nie powinieneś był iść z tamtą dziewczyną w krzaki na tamtej osiemnastce – rzuciłam odzyskując na chwilę utraconą butę.
- Co? Nie wiem o czym mówisz. Z nikim nie chodziłem w krzaki. Lepiej zmień dilera. A najlepiej to zejdź mi z oczu – dorzucił oddalając się przy dźwięku komunikującym koniec przerwy.
Spojrzałam przez okno i skryłam twarz w dłoniach. Przez kolejne czterdzieści pięć minut nachodziły mnie pesymistyczne myśli. „Zmarnowałam dwa lata swojego życia”. Albo nawet „zmarnowałam osiemnaście lat swojego życia”. „Nienawidzę mężczyzn”. Teraz przynajmniej mam powody do rozstania. Po pierwsze jest chorobliwie zazdrosny, a po drugie mnie zdradził. I to są rzeczy, które jego obciążają winą. Wszystko układa się zatem po mojej myśli.

Po szkole jednak wróciłam prosto do domu i tam dopadła mnie szara rzeczywistość szlabanu totalnego. Prawie totalnego, bo został mi telefon, choć i to mogę w każdej chwili utracić, więc mam zawsze przy sobie. Może powinnam sobie załatwić taki awaryjny, na wypadek szlabanów. Wiem, że niektórzy na taką ewentualność są zabezpieczeni. Aczkolwiek mnie się kary nie przytrafiały, bo byłam wzorową uczennicą. Weronika sprowadziła mnie jednak na złą drogę, choć dla Olusia było warto. I nie tylko. Z siostrzyczką też przeżyłam kilka fajnych chwil, a najlepsze jeszcze na pewno przed nami. Korzystając ze swojego jedynego okna na świat (nie licząc tego służącego mi do przemytu ładowarek), napisałam smsa do Olusia, czekając na rychłą odpowiedź. Wyglądał on tak: „Kalimera. Jak tam wrażenia po osiemnastce? Podobał się nasz taniec? Może kiedyś powtrórzymy? Jak Grecy? Kiedy będą w szkole? Jak się dogadujecie? Opowiadaj jak najwięcej!”. Dopiero po wysłaniu dostrzegłam literówkę. I znowu nie mogłam się zdecydować, czy olać to i wyjść na wyluzowaną, czy może jednak nie wyjść na kretynkę i stracić kolejne osiem groszy na wiadomość o treści „powtórzymy*”. Nie byłabym oczywiście sobą gdybym nie wybrała tej drugiej opcji. I choć mijały kolejne sekundy, minuty a nawet kwadranse, odpowiedzi się nie mogłam doczekać, choć sprawdzałam czy doszła co minutę albo i częściej.

%%%%%%%%%

Kolejna część w przyszłym roku...
komentować, komentować :D 

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super! chcę szybko następną część.
i niech się szybciej zdecyduje co z tym Michałem całym :D

Anonimowy pisze...

świetnie, cieszę się, że są nowe części. nie mogę się doczekać następnych *.*

Prześlij komentarz