Obudziłam
się koło piątej, gdy mama wychodziła do pracy i nie mogłam już
zasnąć. Czułam się już dużo lepiej. Wstałam i zapaliłam
światło, by jego blask pomagał mi szwendać się po całkiem
pustym mieszkaniu. Odkąd siostra jest na studiach, tato pracuje w
Holandii, a mama ma pierwszą zmianę w fabryce pasty do zębów,
każdy poranek spędzam samotnie i bardzo dobrze mi z tym.
Na
śniadanie usmażyłam sobie naleśniki. Posmarowałam je starannie
dżemorem – każdego innym smakiem – i nie tracąc czasu na
delektowanie się swoim ulubionym daniem śniadaniowym wszamałam
wszystkie trzy raptem w dwie minuty.
Ubrałam
się w ulubione ciuchy i wyszłam z domu. Po drodze powróciłam
myślami do Aleksandra. Miałam nadzieję, że może dzisiaj w końcu
przeżyjemy swój pierwszy pocałunek. Byłam na tyle zdesperowana,
że postanowiłam nie czekać na to aż on to zrobi pierwszy, bo na
to się nie zanosi. Zdałam sobie sprawę, że muszę sama to zrobić.
I tym razem nawet brak oficjalnego rozstania nie będzie już dla
mnie żadną siłą wstrzymującą mnie od tego posunięcia. Od
zasmakowania jego czerwonych jak cegła usteczek. Dziś niestety do
tego nie dojdzie, a to dlatego, że jest jednym z tych, którzy
pojechali na lotnisko po Greków z wymiany. Jak dobrze pójdzie, to
poznam jutro jego Greka. Mam nadzieję, że mnie polubi. Wpadłam
przy okazji na niezły pomysł. Może powinnam zasugerować mu
delikatnie żeby wpłynął na Olusia i dodał mu odwagi? Rozważę
to. Mam nadzieję, że jego poziom angielskiego będzie dostateczny
by się porozumieć z nami.
Musiałam
być na dwóch pierwszych lekcjach, ale przed trzecią poszłam do
gabinetu pani Zosi. Tam siedział już Kacper. Na mój widok
uśmiechnął się, zdjął plecak z kanapy, zachęcając tym samym
bym usiadła przy nim. Rzuciłam więc swój znoszony już plecak na
fotel i usiadłam przy swoim dostawcy ładowarek. Pani Zosia
ucieszyła się na mój widok nawet bardziej. Podbiegła i przytuliła
mnie, a ja usiadłam tam gdzie sobie to zaplanowałam i wsłuchałam
się w pytania nauczycielki.
- Cóż
za niespodzianka? Co cię tu przywiodło Sandro? Jak się czujesz?
- Dobrze
się czuję – odpowiedziałam, co było zgodne z prawdą.
- To
dobrze – powiedział Kacper – cieszę się, że już jest lepiej.
- A
coś się stało? - zapytała pani Zosia.
- Nic
takiego, to tylko chwilowe było – odpowiedziałam.
- Tak
w ogóle to jak to się stało, że wy się znacie?
Teraz
właściwie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Faktycznie, widziała
nas już wtedy, gdy Weronika chowała przed nią papierosa.
- Całkiem
niedawno się poznaliśmy – odparł, wyręczając mnie –
mieszkamy koło siebie, mamy wspólnych znajomych. Trochę
zainteresowań nas łączy...
- Rzucanie
ładowarką – odpowiedziałam lekko chichocząc.
- I
foliowymi kulkami – dodał, a pani Zosia uśmiechnęła się,
zastanawiając się zapewne o co nam chodzi.
Chciałam
zapytać go co on tam robił, jednak nie zdążyłam, bo dopił
herbatkę i prędko się zebrał by dołączyć do klasy przed
dzwonkiem. Zalałam sobie herbatkę, odmówiłam posłodzenia i
zaczęłam chuchać by szybciej wystygła.
- Więc
co cię tu sprowadza, moja droga? - zapytała mocno uśmiechnięta
jak zawsze.
- Ciekawość
– odpowiedziałam – ale nie tylko. Może to zabrzmi egoistycznie,
ale chciałabym porozmawiać o sobie.
- Może
egoistyczne, ale bardzo zdrowe. Dziewczyny tu zazwyczaj przychodzą,
żeby poplotkować o innych. Ty zaś jak rozumiem brzydzisz się
plotkarstwem i uważasz je za coś nieprzyzwoitego. Coś co nie
przystoi w towarzystwie.
Cóż...
myliła się. Okazuje się, że jednak nie zna mnie tak dobrze jak
jej się wydaje. Uwielbiam plotkować. Co więcej, po to tu właśnie
przyszłam. Sama powiedziałam, że przywiodła mnie tu ciekawość.
Dodałam jednak tę wstawkę o sobie, bo przecież chcę znaleźć
sposób na rzucenie swojego chłopaka, ale zwyczajnie nie mam na to
czasu. To znaczy on nie ma czasu na przeprowadzenie zerwania, a ja na
obmyślenie.
- Jak
ci się układa z Michałem? - zapytała, bo przecież chciała
rozpocząć pogawędkę o mnie. I zadała naprawdę celne pytanie, na
które odrzekłam:
- Ja
właśnie w tej sprawie.
- Czyli
coś wam się nie układa? - podpytała, lecz nim zdołałam
przetrawić te słowa, ktoś zapukał do drzwi. Pani Zosia delikatnie
dała do zrozumienia osobie z korytarza, że ma teraz ważną rozmowę
i nie może przyjąć więcej osób. Wtem do mych uszu dotarł znany
mi doskonale głos mojej siostrzyczki, która przyjęła do
wiadomości, że musi odejść, co na pewno mocno ją poddenerwowało.
Nie lubiła gdy coś nie toczyło się po jej myśli. Zawsze
pragnęła, by wszyscy dookoła dostosowywali się do jej planów i
kaprysów.
- Ale
Weronika może wejść – rzekłam podchodząc do drzwi –
umówiłyśmy się, że razem do pani przyjdziemy. Już się bałam,
że nie przyjdziesz – dodałam, gdy rzucała mi się na szyję.
Cieszyłam
się, że siostrzyczka wesprze mnie w tej trudnej rozmowie. Nie
potrafiłam nawet dokładnie sprecyzować na czym polega mój
problem. Może ona mnie wyręczy i poprowadzi dialog za mnie. Głupio
mi też o tym mówić. Boję się, że zaraz cała szkoła będzie o
tym mówiła. Albo co gorsza, że mnie obwinią za rozpad tego
związku. A to przecież to on jest tym złym, a ja tą pokrzywdzoną
– przynajmniej ja tak to odbieram.
- Więc
co ciebie tu sprowadza Weronisiu?
- Zakochałam
się. Tym razem na serio.
Ach
dobrze wiedzieć! Moja najlepsza przyjaciółka się zakochuje i choć
dowiaduję się o tym zapewne jako pierwsza, to jednak czuję jakbym
jedynie podsłuchiwała ich rozmowę.
- A
można wiedzieć w kim?
- No
właśnie nie można, bo to jest tajemnica. Sandra może wiedzieć o
wszystkim, bo my sobie mówimy o wszystkim. Nie mamy przed sobą
tajemnic.
„Doprawdy?”
- pomyślałam sobie. Chciałabyś wiedzieć chociaż ćwierć tego,
co jest pomiędzy mną a Aleksandrem, Ja natomiast od kilku dni
staram się poznać prawdę o jej relacjach z Kamilem i z Olkiem. Nie
wierzę, że nic tam nie było. Zwłaszcza, że z tym drugim prawie
się całowała!
- W
czym jest kłopot? On jest zajęty? Czy może jest za stary albo
uważasz że jest zbyt fajny i nie masz u niego szans? Nie przejmuj
się, często ludzie popadają w kompleksy, choć nie powinni.
- Nie,
nie. Ten etap mam już za sobą. Teraz nie użalam się nad swoją
brzydotą, wręcz przeciwnie, eksponuję i podkreślam swoje
naturalne piękno. I doceniam je przede wszystkim.
- I
bardzo, bardzo dobrze, kochana. Naprawdę cieszę się z tej
przemiany jaka w tobie zaszła przez ostatnie kilka miesięcy. Myślę,
że w końcu dojrzałaś do tego, żeby być w związku. Zasłużyłaś
na wspaniałego chłopaka. Znam takich, którzy poświęciliby sporo
dla takiej dziewczyny jak ty.
- Ma
pani kogoś konkretnego na myśli?
- Tak,
u mnie w gabinecie bywają tu tacy. Jeden dzisiaj siedział dokładnie
tam, gdzie jesteś w tej chwili ty.
Na pewno
chodziło o Kacpra. Mogłam się tego domyślić. Tylko teraz trzeba
się dowiedzieć, czy moja siostra odwzajemnia to uczucie, czy może
woli mojego Olusia albo jeszcze kogoś innego. Niestety przez kolejny
kwadrans słuchałam relacji z ostatniej osiemnastki. Muszę
przyznać, że choć byłam na tej imprezie, to dowiedziałam się
przez te parę minut wielu rzeczy, których sobie nawet nie
wyobrażałam. Aż dziw bierze, że ich nie pamiętam, choć przecież
też tam byłam. Mam wrażenie, że Wercia nieco koloryzowała.
- A
Sandra wyrywała gimbusów.
- Co?
Jak to? - zapytałam zbulwersowana, uśmiechając się do pani Zosi.
- Tego
Klimka. Tam w lesie iskrzyło między wami ewidentnie. Jakieś śmichy
chichy i włażenie na drzewa. Dobrze, że cię ściągnął z tego
drzewa, bo jeszcze byś spadła i byś się połamała. Byłaś
nieźle wstawiona, mogło ci się coś stać.
- Wchodziłam
na drzewo? - zapytałam, bo nic takiego nie pamiętam, a nie
przypominam sobie również, by Klimek o tym wspominał wczoraj o
poranku.
- Tak,
ale...
- A
to przecież ty kleiłaś się do Oliwiera! - wytknęłam jej dumnie
– a więc to w nim się zakochałaś?
- Nie,
Soniu, temat Oliwiera poruszymy później, wyjaśnię ci wszystko.
- Czekam
z niecierpliwością – odpowiedziałam z wyrzutem w głosie. Trudno
mi było powstrzymać złość na siostrę, spowodowaną wieloma
czynnikami: sekretami, kłamstwami, a teraz również tym, że
wgryzła się w moją sesję z psychologiem a właściwie to ją
zakończyła na samym jej początku.
- Dziewczyny,
nie kłóćcie się o chłopaków. Widzę, że te Klimki i Oliwiery
to nic poważnego i że nie ma co się nad nimi dłużej rozwodzić.
Sandra jest w szczęśliwym związku z fajnym chłopakiem od ponad
pół roku, a Weronika jest skoncentrowana na jednym, w którym jest
zakochana platonicznie.
- Fajnym?
- zapytała zszokowana moja siostrzyczka – pani uważa, że Michał
jest fajny? Przecież to pajac. Nikt go nie lubi.
- Jest
sympatyczny. Ma kolegów, nigdy go nie widzę samego na korytarzu –
broniła swojej opinii Zośka – i gdy jest przy kolegach, to
ewidentnie widać, że to oni lgną do niego, a nie jest tak, że to
on snuje się za nimi jak smród.
- Oni
lgną do jego kasy. Ewentualnie są zapatrzeni w jego fałszywą
pewność siebie i obcesowość.
W tej
chwili Weronika zaimponowała mi nie tylko znajomością takiego
słownictwa, ale również tym, że trafniej oceniła sytuację. To
ona moim zdaniem dokonała trafniejszej charakterystyki mojego
chłopaka. To pokazuje, że dyplom to nie wszystko. Do ludzi trzeba
mieć nosa. Nie wiem jak to nazwać, ale z pewnością z takim darem
do analizowania relacji międzyludzkich trzeba się narodzić. Żadne
studia ani lata pracy w szkole tego nie wyuczą, gdy się nie ma
predyspozycji. A takie ma właśnie uczennica klasy 2d, siedząca na
beżowej kanapie po mojej lewicy.
- A
ty co o tym sądzisz, Sandro? Znasz go chyba najlepiej z naszej
trójki.
- Zdecydowanie.
Powiem więcej – znam go najlepiej z całej szkoły. I mogę się
obiema rękami podpisać pod słowami Werki. Mogłabym dodać
jeszcze, że nie dba o siebie, bo miewa czasem za długie paznokcie i
nieświeży oddech.
- Ale
każdemu się może zdarzyć. Zwróć mu uwagę raz drugi i trzeci to
może będzie zwracał na to uwagę. Bo on naprawdę jest zadbany
przecież. Dobrze się ubiera, ma dobrą fryzurę, uprawia sport, dba
o siebie. Tylko może czasami nie zwróci uwagi na jakiś drobny
szczegół. Przy okazji możesz mu przypomnieć też o paznokciach u
nóg, bo o tych łatwiej zapomnieć. Ponadto... to może zostawię
sobie na następny raz.
- Ale
proszę powiedzieć – wyrwała się moja siostra.
- Myślę,
że to jest dość intymne i wolałabym jednak, żebyś przy tym nie
była.
- Nie
ma problemu, my nie mamy przed sobą tajemnic – rzekłam z
uśmiechem.
- Masz
rację, nie ma problemu. Mogę wyjść, bo i tak zaraz będzie
dzwonek. Niech pani dobrze doradzi Sandrze, ona jest teraz w bardzo
ważnym momencie swojego życia i nie może popełnić błędu.
Weronika
ponownie postawiła trafną diagnozę. Ona nawet nie wie jak bardzo
ten moment jest dla mnie ważny. Dzieje się sporo w moim życiu, a
działoby się z pewnością więcej w nadchodzącym tygodniu, gdyby
nie szlabany od matki. Mam nadzieję, że mimo tych zakazów uda mi
się poznać Greków i spędzić trochę czasu z Olusiem. Po tym jak
wyszła, pani Zosia upewniła się, że nie ma jej za drzwiami i nie
podsłuchuje i przypomniała mi o dostatecznie już schłodzonej
herbacie owocowej.
- Posłuchaj,
nie możesz tak wierzyć we wszystko co mówi Weronika. Jeśli
uważasz, że nie wchodziłaś na to drzewo, to może faktycznie to
zmyśliła.
- A
niby czemu miałaby to wymyślić?
- Po
to, żeby cię skompromitować, poniżyć. Ale nie przede mną, czy
przed szkołą, tylko przed tobą samą. Ona nie chce by ktoś inny o
tym wiedział, bo wtedy i z niej by się śmiano. Powiedziała to
tylko tobie. A zresztą, nie o tym chciałam mówić. Miałam raczej
na myśli jej opinię o Michale. Wiem, że jej nie podzielasz,
inaczej byś się w nim nie zakochała.
- Byłam
zauroczona jego fizycznością, to wszystko – odpowiedziałam –
teraz wiem, że wcale nie byłam w nim zakochana i błędem było to,
że tak walczyłam o ten związek. Gdy tylko to wywalczyłam, zdałam
sobie sprawę, że nie było warto, ale łudziłam się, że on się
poprawi.
- A
mówiłaś co ci nie pasuje? Może gdyby wiedział, to by poprawił
to z czym są kłopoty...
- Trochę
mówiłam. Wiem że za mało mówiłam i wiem, że za rzadko. Ale nie
chciałam też wychodzić na zołzę. On za to na nią wychodził.
Trudno, taki już los rozpieszczonego jedynaka.
Pani
Zosia zrobiła wymowną minę, a ja rzuciwszy jeszcze kilka
krytycznych uwag nie dostałam żadnej konkretnej wskazówki i
wyszłam po dzwonku, by w trakcie przerwy odnaleźć swojego
chłopaka. Udało mi się na dwie minuty przed dzwonkiem. Uśmiechnął
się i rzekł.
- Nie
pisałaś wczoraj. Coś się stało?
- Odpisałam
ci przecież „hej”.
- Trochę
mało.
- Tak,
masz rację. Mam karę na wszystko, bo wypiłam na imprezie i
wróciłam dopiero po ósmej.
- Byłaś
na jakiejś imprezie? Ty, klasowa kujonka? - zapytał drwiąco.
- Tak,
byłyśmy z koleżankami na osiemnastce.
- Czekaj,
byłaś na osiemnastce Olszewskiego?
- Tak,
a czemu pytasz? - odpowiedziałam, choć po chwili zdałam sobie
sprawę, że nie wiem właściwie czy tak miał na nazwisko
solenizant.
- Sprawdzam
cię. Olszewski robi osiemnastkę z Patrykiem za miesiąc.
- Oż
ty gnojku... - odparłam robiąc wściekłą minę – nie wiem czyja
to była osiemnastka. Poszłam tam tylko po to, żeby śledzić
Weronikę – tłumaczyłam się poniekąd mówiąc prawdę.
- Szlachetne
z twojej strony. I śledziłaś całą noc?
- Niezupełnie.
Ale to nie ma znaczenia.
- Było
warto? - zapytał gładząc mnie po ramieniu, na co ja odruchowo
klepnęłam go w dłoń i odsunęłam się w tył.
- Aha,
spoko – rzekł w reakcji na mój odruch – fajnie, że mi mówisz,
że chodzisz na jakieś imprezy. Ja ci zawsze mówię i nawet cię na
nie zabieram.
- A
na tych imprezach masz na mnie wyjebane. Zresztą nie zawsze mnie
zabierasz.
- Jak
to?
- A
w lutym? Przed walentynkami?
- Wtedy
przecież nie mogłaś, bo byłaś w górach z siostrą.
Dodam
tylko, że chodzi mu o rodzoną siostrę, bo Weroniki wówczas nie
znałam.
- Faktycznie
– odpowiedziałam skruszona – ale to cię nie usprawiedliwia. Nie
powinieneś był iść z tamtą dziewczyną w krzaki na tamtej
osiemnastce – rzuciłam odzyskując na chwilę utraconą butę.
- Co?
Nie wiem o czym mówisz. Z nikim nie chodziłem w krzaki. Lepiej
zmień dilera. A najlepiej to zejdź mi z oczu – dorzucił
oddalając się przy dźwięku komunikującym koniec przerwy.
Spojrzałam
przez okno i skryłam twarz w dłoniach. Przez kolejne czterdzieści
pięć minut nachodziły mnie pesymistyczne myśli. „Zmarnowałam
dwa lata swojego życia”. Albo nawet „zmarnowałam osiemnaście
lat swojego życia”. „Nienawidzę mężczyzn”. Teraz
przynajmniej mam powody do rozstania. Po pierwsze jest chorobliwie
zazdrosny, a po drugie mnie zdradził. I to są rzeczy, które jego
obciążają winą. Wszystko układa się zatem po mojej myśli.
Po szkole
jednak wróciłam prosto do domu i tam dopadła mnie szara
rzeczywistość szlabanu totalnego. Prawie totalnego, bo został mi
telefon, choć i to mogę w każdej chwili utracić, więc mam zawsze
przy sobie. Może powinnam sobie załatwić taki awaryjny, na wypadek
szlabanów. Wiem, że niektórzy na taką ewentualność są
zabezpieczeni. Aczkolwiek mnie się kary nie przytrafiały, bo byłam
wzorową uczennicą. Weronika sprowadziła mnie jednak na złą
drogę, choć dla Olusia było warto. I nie tylko. Z siostrzyczką
też przeżyłam kilka fajnych chwil, a najlepsze jeszcze na pewno
przed nami. Korzystając ze swojego jedynego okna na świat (nie
licząc tego służącego mi do przemytu ładowarek), napisałam smsa
do Olusia, czekając na rychłą odpowiedź. Wyglądał on tak:
„Kalimera. Jak tam wrażenia po osiemnastce? Podobał się nasz
taniec? Może kiedyś powtrórzymy? Jak Grecy? Kiedy będą w szkole?
Jak się dogadujecie? Opowiadaj jak najwięcej!”. Dopiero po
wysłaniu dostrzegłam literówkę. I znowu nie mogłam się
zdecydować, czy olać to i wyjść na wyluzowaną, czy może jednak
nie wyjść na kretynkę i stracić kolejne osiem groszy na wiadomość
o treści „powtórzymy*”. Nie byłabym oczywiście sobą gdybym
nie wybrała tej drugiej opcji. I choć mijały kolejne sekundy,
minuty a nawet kwadranse, odpowiedzi się nie mogłam doczekać, choć
sprawdzałam czy doszła co minutę albo i częściej.
%%%%%%%%%
Kolejna część w przyszłym roku...
komentować, komentować :D
%%%%%%%%%
Kolejna część w przyszłym roku...
komentować, komentować :D
2 komentarze:
Super! chcę szybko następną część.
i niech się szybciej zdecyduje co z tym Michałem całym :D
świetnie, cieszę się, że są nowe części. nie mogę się doczekać następnych *.*
Prześlij komentarz