Iwona
wysłała mi link do jakiejś piosenki. Druga wiadomość pochodziła
od Adama i nakazywała mi napisać do niego gdy tylko wejdę na czat.
Odpisałam i porozmawialiśmy chwilę o kampanii wyborczej, po czym
zmył się. Byłam tak zmęczona śledzeniem i tenisem, że zasnęłam
przed dziesiątą.
Po szóstej obudził mnie budzik. Uśmiechnęłam się zdając sobie sprawę z tego, że dziś jest piątek. Piątek, piąteczek, piątunio. Ale jeszcze większym optymizmem napawało mnie to, że był to pierwszy piąteczek z Weroniką. „Na pewno zapamiętam go do końca świata!” - pomyślałam.
Spotkałam ją wchodząc do szkoły.
Po szóstej obudził mnie budzik. Uśmiechnęłam się zdając sobie sprawę z tego, że dziś jest piątek. Piątek, piąteczek, piątunio. Ale jeszcze większym optymizmem napawało mnie to, że był to pierwszy piąteczek z Weroniką. „Na pewno zapamiętam go do końca świata!” - pomyślałam.
Spotkałam ją wchodząc do szkoły.
- Hej
– powiedziałam obejmując ją.
- Hej
– odparła – dzisiaj idziemy do kina. Spotykamy się na
przystanku koło czwórki o siedemnastej trzynaście.
- Dobra
– odpowiedziałam – kto będzie?
Swoją
drogą myślałam, że nasz pierwszy piąteczek będzie czymś
bardziej niezwykłym niż wypadem do kina. Liczyłam na to, że to
tylko rozgrzewka, a na wieczór Weronika szykuje coś naprawdę
grubego.
- Będzie
Kacper i Szymon. I może wezmą jeszcze kogoś.
- Super,
polubiłam Szymona.
- On
ciebie też. Kacper zresztą też.
- Tak,
pisałam z nim chwilę na fejsie.
- Mówił
coś o mnie? - zapytała bardzo poważnie.
- Nie
wiem... pogrzebię w archiwum. A Szymon o mnie coś mówił?
- Tak.
Mówił, ale nie pamiętam a nie chcę przekręcać. Pogrzebię w
archiwum i się wymienimy rozmowami.
„W
dupie se pogrzeb” pomyślałam. Co to za zachowanie, żeby wysyłać
komuś prywatne rozmowy. Ale w końcu mówimy sobie o wszystkim.
Na
pierwszej lekcji umawiałam się smsami z Olusiem. Zgadaliśmy się
na coś słodkiego. Problem mieliśmy z wyborem miejscówki. Zgodnie
stwierdziliśmy, że nie powinni nas widzieć razem. Raz bo mam
chłopaka, a dwa bo on nie chce by o nim plotkowano. To też jest
dobry argument, nawet jeśli sztucznie wymyślony na poczekaniu lub
ukrywający prawdziwe powody. Dlatego uzgodniliśmy, że pójdziemy
na strych jeśli będzie otwarty. A jak nie to mamy problem.
Na
długiej przerwie czekałam chwilę przy oknie na ostatnim piętrze
aż w końcu się zjawił. Miał na sobie czarne rurki, vansy i
koszulę w kratę – tę samą co w poniedziałek. Uśmiechnął
się, podwinął rękawy i poprawił grzywkę wstępując na schody,
a ja podążyłam za nim. Dogoniłam go na półpiętrze mówiąc
„hej”, na co on przyłożył palec do swych usteczek, nakłaniając
mnie do zachowania ciszy. Och, jak bym chciała być teraz tym jego
paluszkiem! Wspinaliśmy się dalej, cicho stąpając po schodach, a
nasze ramiona otarły się o siebie kilka razy. Podeszliśmy do szafy
zastawiającej wejście i wspólnymi siłami ją odsunęliśmy.
- Teraz
już wiem czemu to miejsce nazywają Narnią – powiedział z
uśmieszkiem.
- Byłeś
tu już kiedyś? Ja nigdy.
- Byłem
rok temu na dniach otwartych szkoły – odparł otwierając drzwi –
proszę, panie przodem.
- Nie,
nie trzeba. Wejdź pierwszy, ja się boję.
To był
świetny pomysł z tym strachem. Jak dobrze pójdzie to może nawet
mnie przytuli! A wtedy przesiąknę zapachem jego perfum i będę go
czuć już do końca dnia...
Wszedł,
odwrócił się i zawołał mnie, wystawiając rękę. Chwyciłam
jego prawą dłoń. Była taka chłodna i przyjazna w dotyku. Dopiero
teraz poczułam, że ma dość długie palce. „Może kiedyś zrobi
z nich pożytek” pomyślałam. Tymczasem wprowadził mnie do
środka, a ja poczułam sensację w żołądku. Jego dotyk bardzo
mnie osłabiał. Strych był w miarę jasny, jako że było tam wiele
okien, choć niektóre pozbawione szyb. Stąd też panował tam
konkretny chłód. Drewniane bele pokryte były grubymi połaciami
pajęczyn, a po podłodze walały się podniszczone sprzęty szkolne
i dekoracje ze szkolnych przedstawień. Ta mroczna sceneria sprawiła,
że naprawdę zaczęłam się bać. Ścisnęłam mocno jego dłoń, a
on stanął naprzeciw mnie i rzekł:
- Też
się trochę boję.
To mnie
pocieszył. Puścił mą rękę i wyciągnął z torby dwa wafelki.
Chrupaliśmy je, podziwiając panoramę miasta widoczną z jednego z
wybitych okien. Kręciło się koło nas pełno gołębi, a w dalszej
części strychu były też jakieś inne ptaki. Patrzyliśmy na
robotników na dachu pobliskiego basenu i na zakochaną parę idącą
w stronę rynku i na autobus linii 4 wjeżdżający w zatoczkę.
- Tam
chodzę na angielski – powiedział wskazując na widok po lewej
stronie.
- A
tam mieszkam – pokazałam na swoje osiedle – w tych wieżowcach
po prawej.
- Mieszkasz
w wieżowcu? Na którym piętrze?
- Na
drugim. Ale mam koleżankę na ostatnim, więc parę razy oglądałam
miasto z tej wysokości.
- I
jak wrażenia?
- Aż
mi się w głowie zawróciło jak to zobaczyłam po raz pierwszy –
rzekłam uśmiechając się.
- Ja
mieszkam w domku na wsi – powiedział rzucając folię na podłogę.
- Ale
masz fajnie. Weź ten papierek, wyrzucimy go gdzieś.
- Chciałem
pozostawić pamiątkę naszego spotkania – odparł zabierając mi
papierek i rzucając go na ziemię.
- Jakbyśmy
mieli mazaka to byśmy się mogli podpisać gdzieś. Narysować na
przykład „S + A” w serduszku.
- Następnym
razem będziemy o tym pamiętać.
Wtem spod
papierka wytoczył się spory, włochaty pająk.
- Jezu,
pająk! - Krzyknęłam pokazując na niego. Oluś odwrócił się i
ujrzawszy go przestraszył się i nie wiedział co począć. Ruszył
w stronę wyjścia mówiąc mi bym zrobiła to samo. Poszłam więc
za nim, a pająk poszedł gdzieś w swoją stronę nie zważając na
nas uwagi. Opuściliśmy strych, lecz gdy chcieliśmy zamknąć za
sobą drzwi, wyfrunął stamtąd gołąb i zaczął latać po klatce
schodowej.
- Kevin!
- zawołałam – Kevin wracaj!
- Czemu
Kevin? - zapytał.
- Długa
historia. Poleciał na dół. Już go nie złapiemy.
- Trudno
– odparł zasuwając szafę – nas tu nie było, prawda?
- Tak
właśnie – odpowiedziałam i objęłam go ręką w pasie,
opierając głowę na jego ramieniu, jako że nie doczekałam się z
jego strony żadnego ruchu w kierunku przytulenia mnie. Pogładził
mnie po plecach, po czym wypuścił z objęć i poprawił mi plecak.
Rozeszliśmy się, a ja czułam po trosze jego zapach choć nie tak
mocno jak bym tego chciała. Nie wiem, czy brakuje mu śmiałości by
posuwać się naprzód, czy po prostu nie zależy mu tak jak mi.
Jednego byłam pewna. Już dawno nie czułam przy Michale tego, co
czułam teraz przy Olku. I chyba nigdy nie czułam tego aż tak
bardzo. Gdy mnie złapał za rączkę, myślałam że zemdleję!
Podjęłam definitywną decyzję – przy najbliższej okazji zrywam
z Michałem.
Na
kolejnej przerwie natknęłam się na korytarzu na Michała. O dziwo
z bananem na buzi podszedł do mnie i zakomunikował, że musimy
porozmawiać, bo ma mi coś ważnego do powiedzenia. Powiedziałam,
że też mam coś mu do przekazania i też chciałam porozmawiać.
Umówiliśmy się wstępnie na po szkole.
Po
ostatniej lekcji czekałam na schodach przed szkołą na swojego
chłopaka. W międzyczasie zamieniłam kilka słów z Kacprem, który
był rad że się zobaczymy wieczorem. Wspominał coś o Szymonie.
Swoją drogą dziwne, że przez te cztery dni jakoś nie natknęłam
się na niego w szkole, a na Olusia natykam się non stop. Cóż –
może to przeznaczenie. I w końcu między filarami z tornistrem na
plecach i air max'ami na stopach zjawił się mój chłopak. Czas na
najważniejszą rozmowę w moim życiu.
############################
Kolejne części będą dodawane na bieżąco ;)
Zapraszam do komentowania.
Jeśli się spodobało, polećcie znajomym.
Pozdr ;***
3 komentarze:
świetna historia, czekam na więcej ;)
fajnie się rozwija wątek olusia, jest coraz ciekawiej ;p
Historyjka na prawdę godna uwagi! :-)
może w końcu z nim zerwie ;dddd
Prześlij komentarz