Opowiem w
końcu jak to było z tym Kamilem. Poznaliśmy się w trzeciej klasie
podstawówki na wycieczce szkolnej. Sama nie pamiętam czemu się mną
zainteresował, ale nie miało to dla mnie wówczas znaczenia, bo
wielką dla mnie radością było to, że jakikolwiek chłopak
zwrócił na mnie uwagę. Nie był zbyt przystojny, ale świetnie nam
się gadało i mieliśmy straszliwą bekę zarówno na samej
wycieczce jak i w autobusie w drodze powrotnej.
Po powrocie z wycieczki nie dawał znaku życia i nie chciał kontynuować znajomości. Poczułam się opuszczona i oszukana. Poprzysięgłam dokonać na nim zemsty za ten niecny występek, jednak do samego końca podstawówki udawałam, że go nie znam i że tamta sytuacja nic dla mnie nie znaczy.
Po powrocie z wycieczki nie dawał znaku życia i nie chciał kontynuować znajomości. Poczułam się opuszczona i oszukana. Poprzysięgłam dokonać na nim zemsty za ten niecny występek, jednak do samego końca podstawówki udawałam, że go nie znam i że tamta sytuacja nic dla mnie nie znaczy.
W
gimnazjum wylądowaliśmy w jednej klasie. Jak tylko zobaczyłam go
na rozpoczęciu załamałam się. Żałowałam, że nie obejrzałam
wcześniej rozpiski klas, bo bym spróbowała się przenieść do
innej klasy. O ile nie do innej szkoły. Choć to akurat nie
wchodziło w rachubę, bo chciałam chodzić do najlepszego gimnazjum
w mieście.
W
pierwszej klasie wraz ze swoimi dwoma ziomeczkami dokuczał mi z
powodu lekkiej nadwagi. Było mi przykro, ale moja najlepsza
koleżanka z klasy, Milena mówiła, żebym się nie przejmowała. I
że on to robi bo na mnie leci. Nawet gdyby to była prawda, to nie
miałam ochoty wdawać się z nim w bliższe relacje. Zachowywał się
dość dziwnie – nie był co prawda agresywny czy chamski,
natomiast miewał dziwne odpały.
W drugiej
klasie dwa razy w tygodniu kończyliśmy zajęcia później niż
inni. W poniedziałki dlatego, że zostawaliśmy na warsztatach
dziennikarskich, a w czwartki miałam kółko biologiczne a on miał
coś innego. W każdym razie w te dni wracaliśmy razem ze szkoły i
rozmawialiśmy na różne tematy, czasem dość odważne. Wyciągnął
ode mnie informację, że podoba mi się Damian, choć obiecał, że
nikomu nie powie. Zadawał też pytania w stylu z kim z nauczycieli
bym się przespała albo z kim bym się przespała gdybym była
lesbijką. Sama oczywiście też zadawałam mu podobne pytania, bo
nie odważyłabym się na nie odpowiedzieć gdyby nie to, że on
odpowiadał pierwszy. Mimo to bałam się, że komuś rozpowie o
Damianie.
Na
jednych warsztatach pochwaliłam się, że piszę opowiadania
osadzone w świecie Harry'ego Pottera (takie fanfiction).
- A
więc to jest w tym czerwonym zeszycie z którym tak często cię
widuję? - zapytał.
- On
jest bordowy.
- Jestem
mężczyzną, nie każ mi się uczyć tych wszystkich dziwnych nazw.
Czerwony to czerwony.
- Ale
on jest bordowy.
- W
każdym razie tam są te fanfici, tak?
- No
tak – odpowiedziałam ucinając wątpliwości.
Parę dni
później, wypakowując po szkole rzeczy z plecaka zorientowałam
się, że brakuje tego właśnie zeszytu. Pomyślałam, że może nie
brałam go do szkoły, ale nie znalazłam go również w pokoju. To
oznaczać mogło tylko jedno – został skradziony.
Następnego
dnia na jednej z przerw zapytałam Kamila o zeszyt. On początkowo
zaprzeczał, ale potem zaczął wychwalać moje dzieło. Ja natomiast
byłam wściekła, że on to w ogóle czytał! Nikt nie mógł tego
zobaczyć, a już tym bardziej on! Po lekcjach czekał na mnie przed
wejściem do szkoły. Uśmiechnął się do mnie i pomachał mi
zeszytem. Ujrzawszy to, wpadłam w niesamowitą furię. Nigdy
wcześniej nie czułam takiej wściekłości i chęci zamordowania
tego gnoja. Podbiegłam do niego, a on zaczął uciekać. Uciekał
przez kilka ulic, a ja ledwo dysząc ganiałam za nim przez pół
osiedla – dobrze, że nikt tego nie widział. Kamil miał kondycję,
bo grał w piłkę – ja niestety byłam gruba. Biegnąc za nim
poczułam jednak coś niezwykłego. Było to ukojenie wszelkich moich
trosk i całej mojej złości. Odkryłam, że bieganie może być
naprawdę przyjemne! Relaksujące i odstresowujące.
W końcu
zatrzymał się przy brzegu rzeki, a gdy tam dobiegłam, zatrzymałam
się jakieś pięć metrów przed nim, a on zapytał:
- Żyjesz?
- Jak
widać.
- Dobra,
oddam ci ten zeszyt, ale musisz coś dla mnie zrobić.
Wtedy
cała złość wróciła. Znowu miałam ochotę go zabić.
- Nic
dla ciebie nie zrobię. Dawaj mi moje fanfici!
- Nie
to nie – powiedział.
Nie
wytrzymałam i podbiegłam do niego. Chciałam wyrwać mu z rąk
zeszyt, ale on za nic nie chciał go puścić. Kopnęłam go w
piszczel, a on zwijając się z bólu odepchnął mnie i upadłam.
Nie poddałam się jednak. Wstałam i popchnęłam go, gdy zajęty
był dotykaniem swojego piszczela. Niestety, poleciał w stronę
rzeki, a żeby się nie przewrócić, podparł się rękami dna,
wypuszczając tym samym moje opowiadania, które popłynęły wraz z
nurtem. Natychmiast pobiegłam w dół rzeczki, wbiegłam do niej, bo
wody było ciut więcej niż po kostki i wyłowiłam zeszyt.
Odchodząc stamtąd słyszałam jakieś „przepraszam”, na które
nie zwracałam uwagi. Poszłam, trzymając go w rękach do domu, a
tam suszyłam go suszarką do włosów, lecz to na niewiele się
zdało.
Pokrzepiona
tą sytuacją, zaczęłam biegać rano przed szkołą, około trzech
razy w tygodniu. Biegając czułam się wolna i spełniona. Po paru
tygodniach treningów dołożyłam do tego dietę, a zimą ćwiczyłam
z Mel B. Do końca gimnazjum schudłam prawie dwadzieścia kilo, w
dużej mierze dzięki bieganiu właśnie. Wreszcie czułam się
dobrze w swoim ciele, choć trochę było jeszcze w nim do
poprawienia. Nawet po schudnięciu zakładałam czasem spontanicznie
new
balance'y,
wkładałam słuchawki w uszy, uruchamiałam endomondo i wybiegałam
na miasto. Teraz kończy się zima, więc trzeba się zebrać w sobie
i zabrać ponownie za treningi.
* * *
Pod
koniec trzeciej klasy trzeba było podjąć decyzję o wyborze szkoły
średniej. Miałam trudny wybór, bo w I LO jest świetna babka od
biologii, a w II od chemii. Stwierdziłam jednak, że z chemią radzę
sobie lepiej, więc pójdę do pierwszego. Jakiś czas po złożeniu
papierów dowiedziałam się jednak, że Kamil też się wybiera do
pierwszego. Nie sądziłam, że ten kretyn mógłby się tam dostać,
ale z drugiej strony przecież nie takie głąby się tam dostawały
– a on wcale nie ma takich złych ocen. Dowiedziałam się od
Mileny, że pod koniec roku będzie można jeszcze przenieść
papiery. Gdy powiedziałam, że jednak wybieram drugie, bardzo się
ucieszyła, że znowu będziemy razem w klasie.
Przeniesienie
papierów pozostawiłam sobie jak zwykle na ostatnią chwilę. W
sekretariacie niesympatyczna pani oznajmiła mi, że aby wycofać
podanie muszę przynieść zgodę rodzica.
- Ale
moja mama jest w pracy.
- A
tato? - zapytała.
- Tato
pracuje... w Norwegii – odpowiedziałam. Przecież nie mogłam
powiedzieć, że siedzi w więzieniu!
- A
mama gdzie pracuje?
- A
nie wiem, jeździ po całej okolicy, nie wiem gdzie jest dzisiaj.
- Trudno,
to nie jest mój problem. Śpiesz się tylko, bo dzisiaj sekretariat
czynny do czternastej.
Nie
dziwię się tej babce, że nie chcą wypuścić ze swych murów
takiej zdolnej uczennicy. Co gorsza przypomniałam sobie, że mama
nie może mi podpisać tej zgody. Gdy składałam podanie o
przyjęcie, również robiłam to na ostatnią chwilę, więc mama,
która była w pracy nie mogła mi jej podpisać i jej podpis
podrobiła moja siostra Ada, która akurat była w domu. Więc żeby
się nie przyczepili, że nie zgadza się podpis musiałam ściągnąć
tu siostrę. A zostały nam już niecałe trzy godziny.
Zadzwoniłam.
Odebrała natychmiast.
- Cześć,
siostra. Co się stało, że dzwonisz?
- Cześć,
musisz mi pomóc – odpowiedziałam jej, udając, że płaczę w
nadziei, że to jakoś na nią wpłynie.
- Jejku,
co się dzieje? - zapytała z wielkim przejęciem w głosie.
- Nie
wiem, musisz mi pomóc. Przyjedź tu.
- Będę
za dwie godziny. Mam ci coś przywieźć? Chcesz coś konkretnego?
- Nie,
dzięki. Albo czekaj... kup mi zielone frugo.
- Dobra.
- Będę
czekać na dworcu.
Dobrze,
że była już sesja, więc Ada nie miała zajęć. Żeby się nie
zanudzić przez te prawie dwie godziny oczekiwania, poszłam do
sklepu mojej cioci. Pogadałam z nią chwilę. Dawno mnie nie
widziała i była zachwycona moją nową sylwetką. Powiedziała
nawet, żebym wybrała sobie kilka ciuszków z jej sklepu, bo teraz
pewnie mam mało rzeczy w swoim nowym rozmiarze. Nawet nie sądziłam,
że moja ciotka jest tak zajebista!
Ada
przyjechała przed trzynastą. Poszłyśmy do tego liceum, usiadłyśmy
w parku przy szkole i skleciłyśmy tekst „zgody rodzica”
parafowanej przez mą siostrę. Zaniosłam i zabrałam papiery.
- Nie
wiem co cię w ogóle podkusiło, żeby iść do pierwszego. Mówiłam
ci, żebyś szła do drugiego.
- Tak,
ale wszyscy znajomi idą do pierwszego.
- Tym
lepiej, poznasz nowych, ciekawych ludzi.
Podpisała
nowe podanie i poszłyśmy do drugiego je złożyć. Przy okazji,
siostra spotkała jakąś nauczycielkę i wdała się z nią w
dyskusję. Gdy wyszłam z sekretariatu one nadal tam rozmawiały.
- A
więc to jest twoja siostrzyczka! - powiedziała ta pani, łapiąc
mnie za ramiona. Ładnie się uśmiechała choć miała dziwną
twarz, pełną zmarszczek.
- Tak,
Sandro, to jest pani Beatka, z którą będziesz miała angielski.
- Bardzo
bym chciała żebyś trafiła pod moje skrzydła, bo nie wątpię, że
jesteś równie zdolna niż siostra.
- Nawet
bardziej – odparła Ada.
- Ale
nie wiem czy trafisz do mnie do grupy.
- Oczywiście,
że trafi, na pewno będzie w najlepszej grupie.
- Ale
nie wiadomo czy ja będę tą najlepszą uczyć – powiedziała z
uśmieszkiem, a ja już wiedziałam, że nie chcę mieć z tą
kobietą zajęć.
* * *
Niestety,
jak już wiecie mam z nią zajęcia. Ale to nie jedyna osoba w
drugim, która mi przeszkadza. Na rozpoczęciu spotkałam Kamila. Był
w garniturze i miał granatowy krawat. Wyglądał niezwykle dojrzale,
ale to nie znaczyło, że taka zmiana zaszła w nim samym. Zapytałam
go co on tu robi, a on odparł, że tu chodzi. Wtedy pożałowałam
zmiany szkoły. Na szczęście był w klasie ogólnej a nie w mojej.
Kretyn nie dostał się do żadnej klasy, więc skończył w tej dla
nieudaczników.
Jakoś po
nowym roku zaczęliśmy ze sobą pisać na gg i na fejsie. Doszło
niewątpliwie do ocieplenia stosunków i nawet stwierdziłam, że nie
będę już planować zemsty na nim. Zawiść nie jest niczym dobrym
i nie powinnam się w życiu kierować żądzą zemsty, bo daleko tak
nie zajdę. Opowiadał o tym, że będzie kończył szkołę muzyczną
i o tym, że gra na orlikach w piłkę z jakimiś znajomymi.
Plotkowaliśmy też o ludziach z naszego gimnazjum i o nowych
znajomościach z liceum. Przeprosił za nieporozumienie i powiedział,
że przyszedł tu, bo nie dostał się do pierwszego i wstyd mu było
się przyznać. Opowiedział mi też o pokoju nauczycielskim. Wysłał
zdjęcia tamtejszej lodówki oraz takiej szafeczki ze zboczonym
obrazkiem – nie podejrzewałabym nauczycieli o takie gadżety.
Powiedział też o tym, że ktoś z uczniów ustawił w Wordzie na
szkolnych komputerach autokorekty przekręcające nazwiska
nauczycieli.
Było to
już jakiś czas po tym jak wyczaiłam na korytarzu Weronikę.
Zdążyłam ją obczaić od stóp aż po czubek głowy – od vansów
aż po złotą koronę z jej złotych włosów. Pewnego razu przyszła
do nas na lekcję historii napisać zaległą kartkówkę.
- Mileno,
Sandro, zwolnijcie koleżance pierwszą ławkę – powiedziała ta
wariatka od histy.
Werka
wyszła w połowie lekcji, a po dzwonku wróciłam do pierwszej
ławki, bo zostawiłam tam sweterek powieszony na oparciu. Z jego
kieszonki wyjęłam karteczkę, która jak się okazało była
ściągą. Pomyślałam, że zachowam ją, bo lubię zbierać takie
sentymentalne pierdółki. Mam nawet na nie specjalne pudełeczko w
domu. Przed włożeniem doń karteczki, obejrzałam jednak jej drugą
stronę, która zaintrygowała mnie bardziej. Był na niej tekst w
jakimś dziwnym języku, a pod nim, innym charakterem pisma był
również krótki tekst, lecz z pewnością w innym języku. Nigdy
potem nie wracałam do tej kartki i nie próbowałam rozszyfrować
jej treści.
Chciałam
zapoznać się z Weroniką, ale brakowało mi odwagi żeby tak po
prostu podejść i zagadać. Mogłam użyć tej karteczki, ale
uznałam, że nawet to nie byłby dostateczny pretekst. Okazja
nadarzyła się, gdy podczas jednej z rozmów, Kamil wspomniał o
tym, że ma nową przyjaciółkę, Weronikę. Zrobiłam małe
śledztwo i faktycznie – miał w znajomych Gęsikowską i w dodatku
polajkował połowę jej fotek! Biedna Weronika, nie mogłam dopuścić
do tego, żeby zadawała się z tym gnojem. Dowiedziałam się też
od kolegi Kamila, że faktycznie zadaje się z Weroniką. Powiedziała
mi też, że obrabiają mi dupę i Kamil przedstawia jej mnie w złym
świetle. To było podłe i tego nie mogłam mu wybaczyć. Poczułam,
że znowu się między nami popsuło. Był to dla mnie szok, ale
chciałam wykorzystać go jakoś do zapoznania blondynki.
Któregoś dnia Kamil napisał do mnie, że na stronie szkoły pojawił się artykuł o mnie. Byłam zachwycona, napisali o moim sukcesie w konkursie ekologicznym, napisali też o paru innych osiągnięciach. Przedstawili mnie w dobrym świetle, choć mogli dobrać lepsze zdjęcie. Kamil stwierdził, że da się to załatwić, a ja potraktowałam to jako żarcik.
Niestety,
następnego dnia w szkole czułam, że ludzie dziwnie na mnie patrzą.
Po lekcjach Milena wysłała mi link do artykułu o mnie. Niestety –
zamiast tamtego zdjęcia było zdjęcie jakiegoś hipopotama –
czyli mnie z czasów gimnazjum. Ponadto tekst został przekręcony
tak, że nawet nie mam ochoty tego cytować. Było napisane między
innymi o tym, że na zdjęciu klasowym stoję koło wszystkich i że
moją ulubioną piosenkarką jest Amy Macdonald.
Zgłosiłam
to oczywiście wychowawczyni i wskazałam sprawcę. Zrobiła się
wielka afera, ale okazało się, że nie udowodniono mu winy, bo miał
alibi. Informatyk określił dokładnie godzinę zmiany treści i
ustalono, że Kamil był w tym czasie obecny na lekcji. Ja oczywiście
wiedziałam swoje i byłam pewna, że nawet jeśli to nie on
przerobił artykuł, to w jakimś stopniu za tym stał. Przecież
byle kto nie miał moich zdjęć z gimnazjum – a ten gnojek je
miał, zwłaszcza że robił wszystkim non stop zdjęcia, więc miał
wiele zdjęć każdego. Byłam jednak bezradna i jedyne co mogłam z
tym zrobić to definitywnie zakończyć tę znajomość po raz
enty... ale nie ostatni.
###########
zachęcam do komentowania ;))
###########
zachęcam do komentowania ;))
2 komentarze:
Czyli pocałowała ją weronika wtedy w kinie?? Okey a co z tą piękną miłością??
Kiedy kolejna część?
Prześlij komentarz