Po chwili
Olek nie grzebał już przy muzyce. Podszedł do grupy moich
dziewczyn, do której właśnie dołączyłam i przywitał się
kolejno z każdą z nas, podając swoje imię. Zastanawiające,
biorąc pod uwagę, że zna przecież mnie i moją siostrę. Tamte
dwie pewnie już dawno zaliczył a teraz zabiera się za nas. Ale
przecież to nie jest ten typ chłopaka. On jest grzeczny, wycofany i
nieśmiały. Przynajmniej w realu bo na fejsie się ośmiela. To
wszystko się kupy nie trzyma.
Faustyna
i Marcela wręczyły Tomkowi małe pudełeczko obłożone kolorowym
papierem i poszły się rozpłaszczyć.
- My
też mamy dla ciebie prezencik – powiedziała moja siostra, a ja,
zaciekawiona, zbliżyłam się patrząc, co wyjmuje z torebki –
proszę bardzo – dodała z uśmieszkiem, wręczając mu, narysowany
ołówkiem na formacie A4 jego portret.
- Jejku,
nie wiem co powiedzieć – odparł nie kryjąc zdziwienia – to
takie... szczere i nietypowe. Oryginalne i takie... prosto od serca.
Naprawdę dziękuję, powieszę go sobie gdzieś w pokoju.
Nawet nie
chciałam tego skomentować. Nie wiem czy ironizował, czy mówił
serio. Ja płaciłam za flaszkę, a ona portrecik mu machnęła. Co
prawda był całkiem udany, ale mimo wszystko był to prezent
skromny. Werka zdążyła mnie już jednak przyzwyczaić do tego, że
nie lubi wydawać kasy, gdy ktoś może zapłacić za nią. Sprytna
jest.
Z czasem
zbierało się coraz więcej ludzi, a impreza się rozkręcała.
Flaszka skończyła się koło dziesiątej. W przerwach między
kolejkami tańczyłam w kółku w sąsiedztwie swoich towarzyszek.
Generalnie nie lubię tańczyć, zazwyczaj na imprezach tańczę
jedynie kilka wolnych z Michałem. Teraz widocznie alkohol mnie
ośmielił, ale starałam się pić z umiarem i przede wszystkim nie
mieszać. To drugie się udało, bo nawet odmówiłam szampana
urodzinowego, z tym pierwszym już było ciężej. Olek siedział w
tym czasie w pobliżu swojego kuzyna, Tomka oraz ich znajomych.
Przed
jedenastą Weronika opuściła mnie idąc z jakimiś dziewczynami na
papieroska. Wtedy mój kolega z klasy, Maciek wyciągnął mnie do
tańca i przetańczyliśmy dwie piosenki. Podziękowałam i
spostrzegłam, że na moim miejscu, przy Weronice siedzi obiekt moich
westchnień, Aleksander we własnej osobie. Zamurowało mnie tak, że
Maciek zapytał mnie, czy na pewno dobrze się czuję. Gorzej się
poczułam, gdy oni wstali i wyszli, a ja roniąc pierwsze łzy
usiadłam na swoim krześle, czując jeszcze ciepło, które zostawił
na nim Oluś. Maciuś był bardzo uprzejmy i poczęstował mnie
chusteczką. Otarłam łzy i postanowiłam, że wstanę i pójdę tam
by walczyć o swoje. Przy wejściu na salę otarł się jednak o mnie
ten, którego poszukiwałam, szepcząc coś pod nosem. Nie
spuszczałam z niego wzroku, a on podbiegł do solenizanta i coś im
przekazał.
- Jak
to się biją? - zapytał Tomek – kto z kim?
- Nie
wiem, to twoi znajomi – odparł Oluś.
Niemal
wszyscy wybiegli oglądać co się dzieje. Kilka dziewczyn wybrało
oglądanie przez okno, bo nie chciały zmarznąć. Poczułam, że
teraz jest najlepszy moment. Podeszłam do niego, złapałam go za
rękę i chciałam coś powiedzieć, ale wpadła na nas ostatnia
grupka chłopaków, wybiegająca z sali, rozdzielając nas.
- Olku
– powiedziałam po chwili.
- Tak,
skarbie? - odparł zbliżając się do mnie.
- Bardzo
się cieszę, że znów się widzimy.
- Też
się cieszę – powiedział, lekko zawstydzony – zatańczymy?
- Jasne
– odparłam nie kryjąc radości.
Podeszliśmy
do lapka i puściliśmy piosenkę Shakiry Underneath your clothes.
Nie wiem kto z nas to wybrał, ale była to pierwsza wolna piosenka
jaka rzuciła nam się w oczy. Zstąpiliśmy ze sceny na parkiet,
trzymając się za ręce. Oluś złapał mnie drugą ręką w
biodrze, a ja objęłam go na wysokości łopatek. Na całym
parkiecie było tylko nas dwoje. Cała przestrzeń dookoła należała
do nas, aż zdawać się mogło, że na całym świecie istniejemy
tylko my dwoje. Trudno ocenić kto prowadził – miałam wrażenie,
że nasze ciała same wiedzą co mają robić i jak mają się
poruszać. Dokładnie wiedział kiedy chcę zrobić obrót, a ja
czułam w którym kierunku powinnam się poruszać. Momentami czułam
że nasze tułowia niebezpiecznie się do siebie zbliżają, a
ilekroć spojrzenia nam się krzyżowały, miałam ochotę uwięzić
jego różowiutkie usteczka w objęciach swoich warg.
Piosenka
dobiegała końca, mój taneczny partner odsunął się ode mnie,
mówiąc „coś ci wibruje”. Wyjęłam telefon i okazało się, że
dzwoniła Weronika. Oddzwoniłam, lecz nie odbierała. Próbowałam
trzy razy i nadal nie było odzewu.
- Muszę
ją znaleźć – powiedziałam Olkowi.
- Pomogę
ci.
- Nie,
zostań tu – odparłam.
Teraz
dopiero się zorientowałam w jakiej jestem sytuacji. Nie chciałam
dopuścić do ich spotkania, ale jednocześnie chciałam być przy
nich obojgu. Przestraszyłam się jednak, że siostrze mogło się
coś stać. Wyszłam na zewnątrz. Ewidentnie impreza się tam
przeniosła. Nikt się nie bił, paru chłopaków się kłóciło i
wyzywało, zapewne byli to ci którzy się bili i ci którzy ich
rozdzielali. Część dziewczyn stało i paliło, część rzucało
się śmieciami i tarzało w trawie, a kilka par miziało się na
ławkach. Nigdzie jednak nie było Weronisi. Wróciliśmy do środka.
Tam też nie było jej ani w szatni, ani w toaletach, ani w kuchni, w
której zagadała do nas matka solenizanta.
- Olku,
szukasz czegoś? - zapytała.
Ha! Więc
rodzina też mówi na niego „Olek” a nie „Alek”! Jeden zero
dla mnie.
- Tak,
szczęścia.
- Tutaj,
w kuchni?
- Gdzieś
musi być.
- Słuchaj,
a nie widziałeś gdzieś Klimka? - zapytała.
- Tomek
miał go pilnować. Ale Klimek nic nie pił.
- To
dobrze, miał nic nie pić, bo jutro ma przecież te badania. Poza
tym ma dopiero piętnaście lat. Jakby nie te badania to bym mu
pozwoliła na kielicha czy dwa, ale sam rozumiesz.
- Kim
jest Klimek? - zapytałam.
- To
brat Tomka, mój kuzyn – odparł.
- A
ty ile wypiłeś, Olku?
- Ciociu...
- No
przecież czuję, że piłeś. Ale nic nie powiem mamie.
- I
dobrze, ciocia jest spoko.
- Zaraz
tato po ciebie przyjedzie.
- Co?
- zapytał zszokowany Oluś – jak to, już?
- Zaraz
będzie tort o północy i potem zmykasz. Masz dopiero szesnaście
lat, jeszcze zdążysz się wybawić.
- To
jest nie fair, Klimek ma piętnaście a zostaje do końca.
Zrobiło
mi się go szkoda. Na pewno głupio mu było przy mnie słyszeć
teksty o tym jaki jest niedojrzały. Poszliśmy na salę, na której
było już trochę więcej osób. Nie poddałam się i dalej szukałam
siostry. Zaglądałam pod stoły, aż w końcu znalazłam tam jakąś
dziewczynę. Ewidentnie była pijana.
- Basiu!
- krzyknęła ujrzawszy mnie – Basiu jak mi zimno, przytul mnie.
- Nie
– odpowiedziałam – widziałaś Weronikę?
- Zimno
mi! - krzyczała.
Oluś
przyniósł z szatni jakieś dwie kurtki i przykrył ją mówiąc, że
zabije ją jak je zarzyga. Podeszłam do lapka, żeby zmienić
piosenkę. Bardzo chciałam to zrobić, bo to mi dało poczucie, że
jestem ważna i jednak mam jakiś wpływ na przebieg tej imprezy. Nie
mogłam się zdecydować co puścić, a mój pierwszaczek popędzał
mnie mówiąc, że trzeba szukać Weroniki. Puściłam znowu coś
Shakiry, chyba Rabiosa i
wyszliśmy na zewnątrz. Podszedł do nas Tomek, pytając:
- Nie
widzieliście mojego brata?
- A
nie widziałeś mojej siostry? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
W międzyczasie kilka razy bezskutecznie próbowałam się do niej
dodzwonić.
- Siostry?
Aa, tej od portretu. To nie widziałem.
Solenizant
zaprosił wszystkich na tort. Ustawiła się kolejka składająca
życzenia, rodzice rozdawali tort, a Oluś szybko pochłonął swój
kawałek, odnalazł mnie i uśmiechnął się do mnie. Zdawało mi
się, że miał łzy w oczach, gdy przytulał się do mnie i mówił:
- Pa,
skarbie. Będę tęsknić.
- Pa,
Olusiu – odparłam gładząc go po plecach. Zastanawiałam się,
czy pocałować go na pożegnanie, lecz nim podjęłam decyzję, jego
już przy mnie nie było.
1 komentarze:
Ojej, super że dodałaś! Część świetna, jak zawsze zresztą :)
Prześlij komentarz